poniedziałek, 18 lutego 2013

Klub Polki na obczyźnie - Niemcy

Długo się zbierałam do napisania tego postu, ale w końcu podjęłam się tego. Jeszcze do niedawna mieszkałam w małym niemieckim miasteczku blisko polsko-niemieckiej granicy - w Penkun i szczerze mówiąc to uważałam  udział w Złotych myślach trochę za nie fair w stosunku do innych użytkowniczek, bo co to za "obczyzna"? Robiłam zakupy w polskich marketach, tankowałam paliwo na polskich stacjach, miałam polskich znajomych...
 Obecnie mieszkam od lutego w małej miejscowości na drugim końcu Niemiec i dobrze mi tu póki co. Może nie poznałam się jeszcze zbyt dobrze z tym miejscem, ale jednak pewne doświadczenie z życia w Niemczech zdobyłam i mogę je podsumować właśnie tu. 
Zapraszam więc do Melchingen :)

Złote myśli:

1. Imię/nick, kraj, ewentualnie miasto
Martyna,  Niemcy,  Melchingen
 
2. Najfajniejsze
...najfajniejsza jest tutejsza społeczność. Ludzie są bardzo pomocni, bezinteresowni, uśmiechnięci i otwarci. Wszyscy serdecznie nas witają, zapraszają do siebie na kawę. Wszyscy, którzy się dowiadują, że poszukuję pracy już główkują, jak by mi tu pomóc, myślą, kto potrzebuje kogoś do sprzątania, albo gdzie są wolne miejsca pracy. To jest bardzo miłe i fajne. Na moją sąsiadkę zawsze mogę liczyć. Jak trzeba to zwróci mi uwagę, że w tym tygodniu moja kolej na sprzątanie klatki schodowej, ale jednocześnie chętnie przypilnuje mi dzieci, kiedy potrzebuję sama coś załatwić i nie mam ich z kim zostawić. Inna po drugim dniu naszego poznania sama przyszła po Kubę, żeby go zabrać do siebie na godzinkę "i czy nie mam nic przeciwko?" (myślę sobie: "A bierz go pani nawet i na dwie..." ;P ).
 
3. Najpiękniejsze
Najpiękniejsza jest cisza i tutejszy spokój tej małej miejscowości. Bardzo lubię tę małą społeczność. Każdy się do ciebie uśmiecha, macha, pozdrawia...  Piękne są tu te malutkie  uliczki a w oknach...ozdoby. Ale bezsprzecznie najpiękniejsze są widoki i górzyste krajobrazy!






Jest tu mnóstwo zakrętów, czasem jadąc samochodem mam wrażenie, że jadę kolejką górską, bo jedzie się do góry (może nie tak ostro jak w wesołym miasteczku, ale jednak) i nie widzi końca drogi, natomiast strome pobocze ostro spadające w dół i małe domki poniżej bardzo dobrze widzi... W każdym razie jest pięknie! Widoki nieziemskie.
W okolicy jest piękny zamek Hohenzollernów (Hohenzollern Schloss). Zobaczyłąm go jak jechałam sobie autostradą a tu na górce zamek, na samym szczycie. Na żywo wygląda jak z bajki, przypomina trochę ten Disney'owski.
Zrobiłam zdjęcie telefonem, ale jest słabej jakości, ponieważ zamek był zbyt oddalony a mój aparat w telefonie nie jest taki dobry.

A tak wygląda w przybliżeniu i wyostrzeniu:
Zamek Hohenzollernów
4. Ciekawe
Lubię niemiecki zwyczaj obchodzenia świąt. Na Halloween praktycznie w każdym oknie śmieją się dynie, jest taki swoisty magiczny czas, kiedy dzieci chodzą od domu do domu w poszukiwaniu słodyczy.

Zdjęcia z Penkun

Ciekawy jest również tzw. Weihnahtsmarkt czyli świąteczny (czyt. bożonarodzeniowy) jarmark. Trwa on cały weekend od piątku do niedzieli. Muzyka, kramiki, grzane wino, zapach jedzenia, karuzele... A magii dodają światełka, choinki i ozdoby świąteczne :)






W domku Wiedźmy
A tu Wiedźma robi nici na kołowrotku z owczej wełny
Ciekawie obchodzi się również karnawał (Fastnet). Otwarcie sezonu karnawałowego odbywa się 11 listopada o godz. 11:11. Wówczas przez główne ulice przechodzi parada z przebierańcami, orkiestrą, lokalnymi stowarzyszeniami we własnoręcznie ozdobionych pojazdach, a uczestnicy tej defilady rzucają przechodniom cukierki albo częstują grzanym winem. Chciałam wrzucić filmik, ale jest za duży :/
Tłusty Czwartek (Schmutziger Donerstag) jest pierwszym dniem ostatniej  fazy karnawału, która trwa tydzień do Środy popielcowej. W tym czasie  ulicami miast ciągną się korowody przebierańców.

5. Coś pysznego
 W sumie polska kuchnia nie różni się znacząco od niemieckiej. Jednak 

tej zimy odkryłam pyszny napój - grzańca - Gluhwein! Niby nic specjalnego, ale w Niemczech jest to dość popularny trunek, szczególnie w okresie zimowym.
Takim typowo niemieckim jedzeniem jest Curry Wurst, czyli kiełbasa z curry. Mnie to nie smakuje jakoś specjalnie, ale w każdych barach i Imbissach - można to kupić.





Pyszne są za to drożdżówki z kruszonką (Streuselschnecke). Tu w Niemczech spotykam zawsze takie "zbite" drożdżówki, duużo kruszonki wymieszanej z lukrem. Polskie drożdżówki mają więcej drożdżowego ciasta.

Jak przeprowadziłam się do Niemiec to jedno mnie dziwiło: strasznie dużo gotowych dań, jak w tych kreskówkach, co się podlewa pigułkę a ta przemienia się w wielkiego upieczonego indyka ;] Mam na myśli same gotowce, wystarczy dodać wodę, albo wystarczy podgrzać itp. Albo jakieś mrożonki - bułki, mięso, warzywa, ale brakuje mi np. pierogów! ;]

6. Uwielbiam
 życzliwość mieszkańców, a także ich spokój i zadowolenie z życia. Przestrzeń, "moc" gór, słońce - dodają mi sił. Uwielbiam sam ich widok z okien mojego mieszkania.

Mój widok z okna



7. Nie cierpię
 N
iemieckiego dubbingu. Denerwuje mnie jak widzę angielski albo inny obcojęzyczny film, a tu głos podłożony niemiecki, który w ogóle nie pasuje mi do aktora... :/
Druga rzecz to biurokracja! Wszędzie i zawsze stos papierów! Rozumiem, "Ordnung muss sein", ale to jest przegięcie! Rzadko zdarza się tydzień bez jakiegoś listu w skrzynce. Ciągle jakieś urzędowe ankiety, wnioski, aktualizacje danych itp. Straszne!

8. Do pozazdroszczenia
W obecnej miejscowości, w której mieszkam to do pozazdroszczenia są widoki i to, że blisko jest do granicy z Francją, Austrią Szwajcarią a nawet do Włoch mam nie zbyt daleko.

9. Dziwaczne
Przerwa między 12.00-15.00, w czasie której obowiązuje cisza. Czyli nie można wiercić, odkurzać, walić młotkiem,  używać głośnych sprzętów itp. Do tej pory nie mogę się do tego przyzwyczaić, mimo, że mieszkam już w Niemczech ponad 3 lata. Najgorzej, jak się człowiek wprowadzi, wiadomo, że zanim wstanie, czasem kupi materiały zanim się rozkręci z robotą to już trzeba kończyć na 3 godziny i się nic nie zrobi.

Albo bardzo dziwne jest dla mnie to, że jak się kupi kartę startową do telefonu trzeba ją uruchomić dzwoniąc pod podany numer serwisowy, trzeba podać wszystkie swoje dane osobowe i dopiero oni  mogą kartę aktywować. Ale co zrobić, jeśli kupuje się kartę po raz pierwszy? Skąd zadzwonić, skoro po to kupuję kartę, żeby móc dzwonić?! To jest jeden z tutejszych absurdów, które spotkałam.
Jeszcze jedna dziwna rzecz to 80-letnie babciunie za kierownicą! Serio! Gdzie u nas w Polsce babcie za kierownicą, a tu bardzo częsty widok. Rozumiem dziadki za kierownicą samochodu, albo babcie ale na rowerze, ale jako kierowcy...? Dziwny widok ale i optymistyczny.

10. Brakuje mi tutaj…
...przyjaciół i rodziny. Chciałabym spotkać się w weekend ze znajomymi, pogadać, doradzić się, wyżalić albo po prostu odstresować się pry drinku a potem wracać piechotą o 3.00 nad ranem do domu (wężykiem ;P ).
Druga rzecz: marketów i innych sklepów otwartych w niedziele.

piątek, 8 lutego 2013

Wyzwanie fotograficzne - dzień 4 i 5

No i znowu spóźniona na Wyzwanie fotograficzne, ale to przez ten Tłusty Czwartek, robiłam swoje pierwsze pączki! I, co najważniejsze, udało się i smakowały wszystkim :) Jednak zajęły mi one pół dnia, czyli mój wolny czas do południa, bo potem to mam dwójkę urwisów w domu i ciężko zrobić jakieś zdjęcie nie mówiąc o wstawieniu ich na bloga. Dlatego dzisiaj wstawiam znowu podwójnie.

Dzień 4 - LUTY JEST...

W tym roku dla mnie luty jest bardzo śnieżny, albo zaśnieżony. Codziennie kolejna dawka zimnego puchu. To, co już lekko się roztopi, jest zastępowane nowym śniegiem. Powoli mam go dosyć. Niektóre okna mam CAŁKOWICIE zaśnieżone, dziwne uczucie. No ale to jeszcze zima, nie ma co narzekać. Jest pięknie mimo wszystko. 


Dzień 5 - MIŁOŚĆ

Tyle jest miłości naokoło i codziennie jej doświadczamy, ale miłość to również jakieś uczucie do rzeczy martwych. Ja właśnie przedstawiam swoją miłość do Pringelsów, koniecznie zielonych! :) Po prostu UWIELBIAM i czuję się od nich uzależniona. Chipsy te obowiązują u nas podczas wieczornych seansów filmowych przed komputerem :) 


środa, 6 lutego 2013

Wyzwanie fotograficzne - luty- Dzień 2 i 3

Wczoraj już nie miałam siły, żeby wstawić nowego posta. Ciężko mi siedzieć do późna, w związku z tym na szybkiego, bo teraz już oczy też mi odmawiają posłuszeństwa... zaległy dzień 2 i 3 w zabawie fotograficznej Uli na blogu Sen Mai.

DZIEŃ DRUGI - ZABAWA
Jak zabawa to przed oczami od razu mam szaleństwo moich dzieci w bawialni.


DZIEŃ TRZECI - POMARAŃCZOWE
Komentarze zbędne- sok pomarańczowy :)



wtorek, 5 lutego 2013

Powrót do życia z wyzwaniem w tle ;)

Wiem, wiem, dawno mnie tu nie było. Jednak celowo nie pisałam, bo "po pierwsze primo" potrzebowałam odetchnąć od blogowania, "po drugie primo" styczeń był zakręcony, gdyż, jak wspominałam Wam już w poprzednich postach - wiązał się z przeprowadzką. I tak oto - jestem już po. Dużo się działo przez ten czas i dlatego wolałam na spokojnie, jak teraz, usiąść sobie z czystym umysłem i pisać. Styczeń był dla mnie bardzo stresujący (szczególnie końcówka, gdzie sama przeprowadzka dostarczyła nam mnóstwa niespodzianek i wrażeń) i ciężko mi było usiąść sobie i pisać posty, docelowo ustanowiłam sobie na ten czas luty. I tak oto jestem. Fakt, jeszcze dużo rzeczy mam w kartonach, ale to co najważniejsze - jest ze mną - spokój.


Dzisiaj zauważyłam, że przecież początek lutego a co za tym idzie - Wyzwanie fotograficzne u Uli i pierwszy temat (nadrabiam zaległości) w sam raz dla mnie: COŚ  NOWEGO. A więc dla mnie wszystko jest nowe- miejsce, mieszkanie, palenie w piecyku, ludzie, język (inny dialekt, który ciężko mi zrozumieć).


To mój nowy widok z okna. Muszę przyznać, że co jak co, ale widoki są tu cudne!




 Południowe Niemcy, góry, małe miejscowości jakby zbudowane na bazie domków, piękne krajobrazy, inna mentalność. Póki co bardzo mi się tu podoba. Czekam na odpowiednią pogodę, to zrobię więcej zdjęć. Od kilku dni u nas tylko śnieg, deszcz i wiatr. A dzisiaj nawet zagrzmiało! Burza w lutym, kto to widział?! Ostatnie 3 zdjęcia robione były telefonem w dzień przyjazdu na miejsce. Wówczas była wręcz wiosenna pogoda.